Najpierw trochę się przestraszyliśmy, że przecież już styczeń i pewnie wszystkie fajne miejsca w polskich górach zarezerwowane ale mieliśmy szczęście. Drugi numer pod który zadzwoniliśmy okazał się mieć wolne noclegi w terminie, który mieliśmy zaplanowany na wyjazd. Dostaliśmy piękny domek. Zapach drewna, kominek, przytulny salon z ciepłymi kocami. Wyposażona kuchnia, pokoje z łazienkami i kosz zabawek. I widok z okna. Cudowny widok.
Pojechaliśmy do Wisły. Domek mieliśmy na szczycie góry także podwójna przyjemność bo i widok z góry przepiękny i atrakcja jaką jest wjazd i zjazd. No i śnieg! Był! Dopisał w stu procentach. Wystarczająco by zjeżdżać na nartach i sankach i wystarczająco by założyć okulary przeciwsłoneczne. Dzieciaki najwięcej zabawy miały nie podczas atrakcji ale po prostu wychodząc rano przed domek i lepiąc bałwana, rzucając się śnieżkami czy zwyczajnie turlać się i robić orzełki. Dlatego też w dół do miasta zjeżdżaliśmy dopiero po drugim śniadaniu, a jak jak planowaliśmy po pierwszym.
Udało nam się w ciągu tych kilku dni pojechać na skocznię im. Adama Małysza i do Lasu Niespodzianek gdzie między zwiedzającymi spacerowały zwierzęta. Był też wyciąg, stoki i basen. A ostatniego dnia w drodze do domu zatrzymaliśmy się z Żorach w Muzeum Ognia. Serdecznie polecam jeśli będziecie w tamtych stronach.
Nie będę Was zanudzała opowieściami jak cieszymy się, że udało nam się pojechać w tym zimowym terminie. Każdy kto ma dzieci wie jaką radością są dla nich zabawy w śniegu. Ale powiem Wam, że ja też tego potrzebowałam. Jednak organizm ma potrzebę odczuwania czterech pór roku. Wyraźnie musi być różnica między upalnym latem i mroźną zimą. I chociaż trochę śniegu w naszym mieście popadało to jednak absolutnie nie można tego porównać. Musieliśmy pojechać na ferie i pozacierać ręce z zimna czekając w kolejce na wyciąg, a potem wrócić do domku i rozgrzać przy kominku zmarznięte noski, żeby poczuć tą prawdziwą zimę.
Teraz kiedy słyszę od znajomych, że wychodzi słońce i chyba już powoli robi się wiosna, myślę sobie "a proszę bardzo niech jest wiosna, bo my już swoją zimę mieliśmy".
Nie będę Was zanudzała opowieściami jak cieszymy się, że udało nam się pojechać w tym zimowym terminie. Każdy kto ma dzieci wie jaką radością są dla nich zabawy w śniegu. Ale powiem Wam, że ja też tego potrzebowałam. Jednak organizm ma potrzebę odczuwania czterech pór roku. Wyraźnie musi być różnica między upalnym latem i mroźną zimą. I chociaż trochę śniegu w naszym mieście popadało to jednak absolutnie nie można tego porównać. Musieliśmy pojechać na ferie i pozacierać ręce z zimna czekając w kolejce na wyciąg, a potem wrócić do domku i rozgrzać przy kominku zmarznięte noski, żeby poczuć tą prawdziwą zimę.
Teraz kiedy słyszę od znajomych, że wychodzi słońce i chyba już powoli robi się wiosna, myślę sobie "a proszę bardzo niech jest wiosna, bo my już swoją zimę mieliśmy".
Zazdro tego wyjazdu, u nas sniegu to nie ma tej zimy, wyjazd mielismy zaplanowany po swietach ale na zlosc wszystkich nas jelitowka rozlozyla
OdpowiedzUsuńOj szkoda, u nas okres chorobowy przypadł na inny czas ��
OdpowiedzUsuńJa to jeszcze chciałabym zimę z prawdziwego zdarzenia i trochę mi smutno, kiedy słyszę te zapowiedzi wiosny :P
OdpowiedzUsuńSuper się udało z tym śniegiem :) Wisłę odwiedziliśmy już parę razy, a do Muzeum Ognia w Żorach się wybieramy, wybieramy i wybrać się nie możemy :D Mimo że mamy tak blisko!
OdpowiedzUsuńJak śnieg to tylko w góry, chociaż nie przepadam za zimą, to wiem że inni lubią :-)
OdpowiedzUsuńTO JEST PRAWDZIWA ZIMA
OdpowiedzUsuń